Twój koszyk jest obecnie pusty!
Platon
Kim był Platon?
Arystokles zwany Platonem
Starożytny historyk filozofii Diogenes Laertios przytacza następującą anegdotę:
Opowiadają, że Sokratesowi przyśniło się raz, iż trzymał na kolanach młodego łabędzia, któremu natychmiast wyrosły skrzydła i który z prześlicznym śpiewem wzbił się w powietrze. Nazajutrz przedstawiono mu Platona.
Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, III 5.
Możemy łatwo wyobrazić sobie tę scenę. Sokrates stoi gdzieś na ateńskiej ulicy albo w gimnazjonie i rozmawia otoczony grupką przyjaciół. Może właśnie wpadł w jego ręce jakiś modny sofista albo poeta, który za chwilę dowie się, jeżeli ma choć trochę oleju w głowie, że niewiele, albo zgoła nic nie wie na temat, w którym jeszcze przed chwilą, pewny swoich racji przemawiał. I oto do tej grupki rozmawiających zbliża się jakiś znajomy Sokratesa w towarzystwie potężnie zbudowanego młodzieńca, którego wszyscy ze względu na szerokie bary nazywają Platonem (gr. platon – szeroki). Ma on wtedy może dwadzieścia lat, nie jest już zatem efebem, ale mężczyzną. Naprawdę nazywa się Arystokles. Jego matka – Periktone – miała mieć wśród swoich przodków słynnego ateńskiego męża stanu Solona. Ojciec Platona Ariston szczyci się pochodzeniem o ostatniego, na wpół legendarnego króla Aten Kodrosa. Ród Platona jest jednym z najbardziej wpływowych i najbogatszych w Atenach. Za kilka lat jego wuj Kritiasz zostanie jednym z pięćdziesięciu tyranów, którzy przejmą władze w mieście po klęsce w trwającej wojnie ze Spartą. Bliscy namawiają go do wzięcia czynnego udziału w polityce, do czego predestynuje go jego pochodzenie i odziedziczone bogactwa.
Na marginesie: Czy Platon był homoseksualistą?
W czasach młodości Platon pisywał wiersze. Niektóre z nich zdradzają, że podzielał on częste wśród ludzi z jego kręgów zamiłowanie do młodych chłopców:
Gdym Agatona całował, duszę miałem na wargach;
aż tam stanęła nieszczęsna, jakby przejść chciała na drugą stronę.
Inny epigram skierowany jest do chłopca o imieniu Aster (gwiazda):
Wpatrujesz się w gwiazdy, moja Gwiazdo.
O jakżeż chciałbym stać się niebem, by tysiącem oczu patrzeć na ciebie!
Chyba jednak nie stronił od kobiet, bo i o nich wspomina w swoich wierszach. Ten na przykład skierowany jest do kobiety:
Rzucam ci jabłko. Jeśli kochasz mnie z dobrej woli, zatrzymaj je, a w zamian daj mi, co masz najcenniejszego. Jeśli zaś – oby tak nie było! – co innego zamyślasz, weź owoc i dobrze rozważ, że jego świeże piękno wnet minie.
A tu jeszcze jeden:
Mam Archeanassę, heterę z Kolofonu. Nawet w jej zmarszczkach jeszcze się kryje gorzka miłość. Biedni wy, coście ją spotkali, gdy jako młódka zaczynała żeglować! Przez ileż to przeszliście utrapień!
Jak to zatem było z homoseksualizmem Platona. Sprawa jest niejasna, ale można zaryzykować taką odpowiedź. Platon był wychowankiem wielkiego rodu – jednym z owych wychwalanych przez arystokratycznego poetę Teognisa kaloi k’agathoi (pięknych i dobrych), które to określenie pierwotnie służyło do nazywania przedstawicieli starej szlachty. Przedstawiciele tej warstwy społeczeństwa greckiego przyznawali się chętnie do swoich związków z kulturą i obyczajowością dorów – ludu greckiego, który jako ostatni, po jonach i eolach zasiedlił ziemie Grecji kontynentalnej. Było to w czasach wielkiego zamętu, jaki panował w rejonie morza śródziemnego w XII wieku przed naszą erą, kiedy to wielkie państwo egipskie pod ciosami zadanymi przez tzw. ludy morza. Do obyczajowości doryckiej należała jak się zdaje (są tu wątpliwości, ale nie mam czasu się nad nimi rozwodzić. Kto ciekawy, niech czyta Homoseksualizm grecki Kennetha Dovera) miłość do chłopców, której pochodzenie związane jest z obyczajowością spartańskich koszar. Nie był to jednaj obyczaj powszechnie akceptowany. Komediopisarz Arystofanes w swoich Chmurach zapisał taki oto dialog, z którego jasno wynika, że homoseksualizm był wśród prostych ateńczyków równie często wyśmiewany, jak dzisiaj na imieninach u zbereźnego wujka:
– A gdy rzodkiew w zad mu wsadzą, Przyłapawszy in flagranti,
– Czyż nie będzie w zadek, rżniętym, Jak bywają buzeranci?
– Być w zadek rżniętym? Cóż w tym złego, powiedz! Czegóż gorszego doznać może człowiek?
– Jeśli dowiodę, że i tutaj błądzisz, Poddasz się?
– Poddam.
– A więc jakże sądzisz? Kto obsiadł wszystkie trybunały?
– Kto? Buzeranty i pedały.
– Wiersze kto pisze? Kto — tragedie?
– Kto? Buzeranci czyli pedzie.
– Przywódcy wojsk? Szefowie floty? 60
– Też — buzeranci czyli cioty.
– Widzisz, kto słuszność ma?… A dalej!
– Rozejrzyj tylko się po sali!
– Kto jest w większości?
– Właśnie patrzę!
– I widzisz — co?
– Że i w teatrze
– Przewagę znaczną mają pedzie.
– Tamten! I ten, co tutaj siedzi…
I ten z obfitą — patrz! — fryzurą! Więc cóż?
– Ha! Trudno! Jesteś górą!
(do widzów)
Przegrałem, mili pederaści! Uciekam do was. Płaszcz mój — naści!
Arystofanes, Chmury tłum. Artur Sandauer
Ta ludowa kpina z homoseksualizmu wskazuje również na jego artystokratyczne korzenie. Homoseksualizm Platona był zatem homoseksualizmem obyczajowym. Ludzie z jego kręgów mieli takie właśnie zwyczaje. Czuli się może spadkobiercami wojowniczych dorów, nawet jeśli nie łączyło ich z nimi pokrewieństwo rodowe (Attyka podczas wspomnianego wcześniej najazdu uniknęła podboju i szlachta ateńska mogła mieć czysto jońskie korzenie).
Jako starzec w swoim ostatnim dziele pt. Prawa będzie potępiał miłość do chłopców jako niezgodną z naturą i dobrym wychowaniem:
Gdyby bowiem ktoś opierając się na prawie natury, chciał obyczaj istniejący przed Lajosem uczynić obowiązującym prawem [Lajos – ojciec słynnego Edypa miał być pierwszym greckim pederastą. Dopuścił się nawet gwałtu na czternastoletnim Chryzipposie, za co Hera zesłała na Teby Sfinksa. Resztę tej historii znacie…] i twierdził, że to było słuszne, iż mężczyźni nie obcowali miłośnie z młodzieńcami zamiast z kobietami, i powołując się na zwierzęta wskazywał, że u nich samiec nie zbliża się do samca, ponieważ jest to niezgodne z naturą, to mógłby mówić najbardziej przekonywająco i w waszych państwach nie znaleźć zrozumienia. Poza tym, że ten wasz obyczaj sprzeczny jest z naturą, waży tu jeszcze wzgląd następujący: rzecz, na której powinno najbardziej, jak mówiliśmy, zależeć prawodawcy, nie daje się z nim pogodzić. Wydając każde zarządzenie stawiamy sobie przecież zawsze pytanie, czy przywodzi ono do cnoty, czy nie. Powiedzmy, że zgodzilibyśmy się uznać prawnie ten obyczaj jako piękny, lub nie haniebny przynajmniej; w jakiej mierze przyczyniłby się on do wzrostu cnoty? Czy w duszy tego, kto daje się zniewolić, zrodziłby i rozwijał męstwo, a w tym, kto zniewala, wyrobiłby skromny i powściągliwy charakter? Któż mógłby w to uwierzyć?
Platon, Prawa ks. VIII
Tak więc stary już Platon odżegnywał się od grzechów młodości. Czy zatem Platon był homoseksualistą? Jeżeli tak, to w takim znaczeniu tego słowa, którego nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć.
Poglądy Platona
Pierwszym nauczycielem filozofii Platona był Kratylos – przedstawiciel szkoły Heraklita. Uczył go, że nie tylko, jak to już powiedział sam Heraklit, nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki, ale nie można do niej wejść nawet raz. Nie ma bowiem czegoś takiego jak rzeka. Żeby być czymś – tą rzeczą, a nie inną – trzeba mieć takie a nie inne właściwości, tymczasem rzeka, do której ciągle napływają nowe wody nie jest nigdy taka sama i nie jest nigdy tą samą rzeką. Rzeka jest jednak tylko metaforą rzeczywistości, w której nic nie jest takie, a nie inne i nic w związku z tym nie jest tym czymś, a nie czymś inny. Wszystko jest takie i nie takie jednocześnie. Rzeczywistość jest wielką rzeką, w której nic nie jest, a wszystko tylko się staje.
Kratylos uczył też Platona, że aby coś nazwać, trzeba wiedzieć, czym to coś jest. Jeżeli jednaj nic nie jest czymś określonym, to nie można niczego nazwać. Wyciągał stąd paradoksalny wniosek, że nie można o niczym mówić – można tylko pokazywać palcem, nie nazywając niczego.
Kiedy ten uczeń Kratylosa spotkał na swojej drodze Sokratesa, rozpoznał w nim człowieka, który nie tylko nie boi się mówić, ale uważa namysł nad znaczeniem słów za najważniejsze zadanie, przed jakim staje każdy, który chce być porządnym człowiekiem. Być porządnym człowiekiem znaczyło dla Sokratesa tyle, co być cnotliwym. Cnota zaś to znajomość znaczeń słów, takich jak: sprawiedliwość, odwaga, roztropność czy wstrzemięźliwość. Kto wie, co te słowa znaczą, będzie wiedział jak należy postępować, a kto wie, jak należy postępować, ten postępuje jak należy.
Potem, po śmierci swojego mistrza, kiedy zniechęcony do polityki Platon wyruszył w podróż po Wielkiej Grecji, tzn. Italii i Sycylii, zetknął się z filozofią pitagorejczyków, którzy też nie wahali się nazywać rzeczy po imieniu. Definiowali i badali właściwości takich przedmiotów, jak liczby i figury. Z czasem zbliżył się on do eleatów – filozoficznych następców szkoły pitagorejskiej, którzy za Parmenidesem głosili naukę o tym, że byt jest jeden, niezmienny, bez początku i końca, i którego nie można ani zobaczyć, ani usłyszeć, a tylko zrozumieć – to znaczy pojąć.
Ze splotu tych przeczących sobie, ale i dopełniających się nawzajem inspiracji zrodziła najważniejsza koncepcja filozoficzna w filozofii Zachodu – Platońska teoria idei. Drogą, która prowadzi do odkrycia tego, co idealne jest umiłowanie piękna.
Platona teoria miłości
Miłość jest zdaniem Platona dążeniem do tego, co piękne. Różne rzeczy są piękne. Kiedy człowiek dorasta, piękne są dla niego przede wszystkim ciała. Nie każde ciało jest jednak piękne, a tylko takie, które jest harmonijnie zbudowane. W takich ciałach za młodu się zakochujemy. Z czasem zaczynamy rozumieć, że tę samą harmonię, którą odkrywamy w ciałach można też odnaleźć w duszach i że nie zawsze harmonijnie zbudowane ciało napełnia równie harmonijnie ukształtowana dusza. Tak jak ciała bywają brzydkie, tak i dusza może być pozbawiona właściwych proporcji i przez to brzydka, a nawet odrażająca. Bywają ludzie o pięknych ciałach i brzydkich duszach. Miłość, która początkowo pociągana była przez piękno ciał zaczyna powoli dostrzegać, że piękno duszy jest czymś lepszym od piękna ciała. Lepszym przede wszystkim dlatego, że trwalszym. Czas, który szpeci nasze ciała wydaje się nie dotykać naszych dusz. Dusze z czasem mogą stawać się piękniejsze, podczas gdy ciała z czasem tracą pierwotny urok, więdną i w końcu giną. Oprócz piękna ciał i dusz ten, kto potrafi kochać odnajdzie też piękno w dziełach sztuki, obyczajach, a nawet w ustrojach państwowych. W każdym z tych przypadków piękno polegać będzie na proporcji i harmonii. Każda rzecz przy tym ma proporcje sobie właściwe. Inna jest proporcja w ciele, gdzie polega ona na stosunkach wielkości pomiędzy poszczególnymi jego częściami, a inna w duszy, w której prawom proporcji poddane są jej trzy składniki: rozumny, emocjonalny i pożądliwy.
Odnajdując w przedmiotach, czy to cielesnych, czy duchowych właściwe im proporcje, dusza kochającego zaczyna w dostrzegać jedno i to samo piękno tkwiące we wszystkim. Odróżnia teraz zmienne i podlegające ciągłym przemianom rzeczy od ich niezmiennych wzorów, których kształt wyznaczają prawa harmonii i celowości. Człowiek poszczególny jest dla niej jedynie mniej lub bardziej udaną realizacją wiecznego prawzoru człowieczeństwa, tak jak narysowany na piasku trójkąt jest jedynie odbiciem prawzoru trójkąta opisywanego przez pitagorejskich matematyków. Zaczyna dostrzegać w tym, co widzialne, niewidzialne prawzory. Zmysłowy wygląd przedmiotu miłości staje się drogowskazem prowadzącym do jego idealnego wzorca.
Paradoks uczenia się i anamneza
W jaki jednak sposób można jednak pojąć rzecz jako realizację jakiegoś wzorca, jeżeli nie wie się, jaki jest ów wzorzec? Ludzie bywają różni, a większości z nich daleko do ideału człowieczeństwa. Skąd wiemy, że temu lub innemu człowiekowi brakuje czegoś do ideału człowieczeństwa, jeżeli nie znamy owego prawzorca? Szukać można tylko czegoś, o czym się wie, czym jest. Jeżeli poprosisz ucznia pierwszej klasy szkoły podstawowej o wskazanie w czytanym przez niego tekście wszystkich imiesłowów, to jak może je znaleźć, jeżeli nie wie czym jest imiesłów? Jest to tzw. paradoks uczenia się: Nie możesz dowiedzieć się czegoś, czego jeszcze nie wiesz. Nie możesz szukać czegoś, czego wcześniej nie znalazłeś:
W jaki sposób będziesz szukał, Sokratesie, czegoś – pisze Platon w dialogu Menon – o czym nie wiesz zupełnie, co to jest? Co z tego, czego nie znasz, weźmiesz za punkt wejścia? A jeśli przypadkiem na to natrafisz, w jaki sposób poznasz, że to właśnie to, czego nie znasz? [Menon 80d]
Sprawę można przedstawić jeszcze inaczej. Każdy z nas wie, że nie ma na świecie dwóch rzeczy, które byłyby zupełnie równe co do długości. Jeżeli jednak nie widzieliśmy żadnych dwóch rzeczy równych, to jak powstało w naszym umyśle pojęcie równości? Żebyśmy mogli wiedzieć, że rzeczy nie są sobie równe, musimy wiedzieć na czym polega równość, tak jak żeby stwierdzić, że jakiś przedmiot nie jest zielony, musimy wiedzieć, co to znaczy, że coś jest zielone – musimy mieć pojęcie zieloności.
Skoro jesteśmy w stanie uchwycić niewidzialną formę widzialnego przedmiotu, znaczy to, że forma ta jest nam skądinąd znana. Skoro wiemy, że poszczególne przedmioty materialne nie są idealne, a każdy z nich zawiera jakąś skazę, która oddala go od idealnego prawzorca, to musimy znać ów prawzorzec. Nie może być nam on dany w doświadczeniu, bo to czego doświadczamy jest jedynie niedoskonałym naśladownictwem, ale już samo poznanie owej niedoskonałości świadczy o tym, że w jakiś sposób wiemy czym jest pierwowzór.
Jak jednak możemy to wiedzieć? W dialogu Menon Platon ukazuje nam niewykształconego niewolnika, który odpytywany przez Sokratesa, przeprowadza skomplikowane rozumowanie matematyczne, którego wnioskiem jest twierdzenie o niewspółmierności przekątnej i boku kwadratu. Skąd niewolnik wiedział, jak odpowiadać na pytania? Bo przecież Sokrates niczego nie twierdził, a jedynie pytał. Odpowiedź Platona przyjmuje formę mitu. Wiedza o idealnych prawzorach rzeczy świata zmysłowego tkwi w duszach ludzkich jako coś w rodzaju biernej pamięci. Pewnie każdemu zdarzyło się kiedyś nie pamiętać imienia któregoś ze znajomych i mieć to to imię, jak to się mawia, na końcu języka. Jeżeli ktoś nas wtedy zapyta, czy znajomy ma na imię tak albo inaczej, to będziemy w stanie odpowiedzieć: tak lub nie, chociaż nie potrafimy wprost odpowiedzieć na pytanie o jego imię. Podobnie ma się rzecz z naszą wiedzą o niecielesnych prawzorcach rzeczy cielesnych. Nie potrafimy powiedzieć, jakie one są, ale widzimy, że rzeczy są do nich do pewnego stopnia podobne – do pewnego stopnia, jak powiada Platon, uczestniczą w owych prawzorcach. Po Platońsku pojęta miłość, każe nam tych prawzorców szukać.
Świat idealny i świat materialny
Platon określa niecielesne prawzorce rzeczy materialnych mianem „idei” od greckiego słowa idein, to znaczy patrzeć. Idee są istniejącymi odwiecznie prawzorami wszelkich bytów widzialnych. Są one wzorami, z których korzystał stwórca świata określany przez Platona mianem Demiurga. Ów Demiurg, czyli z greckiego rzemieślnik lub twórca, stwarza świat w „niepojętej chorze” – miejscu tworzenia, pramacierzy wszelkiego bytu. Pomiędzy ideami a przedmiotami materialnymi pośredniczą pitagorejskie byty matematyczne, które są niejako narzędziami w rękach twórcy. Stanowią one pośredni stopień bytu między ideami a rzeczami: z pierwszymi łączy ich wieczność i niezmienność, z drugimi to, że jest ich wiele, podczas gdy idee posiadają cechę jedyności, która w tym przypadku oznacza, że dla danej kategorii przedmiotów istnieje tylko jedna idea, która je łączy: istnieje jeden człowiek w ogóle, jeden stół w ogóle itd. Platon przyznawał matematyce naczelną rolę w przygotowaniu do filozofii. Stąd też na bramie Akademii Platońskiej miał się znajdować napis: „Nie wchodź tu, jeżeli nie jesteś geometrą”. Tak jak Demiurg konstruuje rzeczywistość widzialną posługując się narzędziami w postaci bytów matematycznych, tak ten, który chce przeniknąć umysłem świat nadzmysłowy, musi najpierw zapoznać się z arkanami matematyki.
Tak oto powstał trójczłonowy schemat rzeczywistości, w którym po jednej stronie pozostają wieczne i niezmienne idee, a po drugiej zmienny i podlegający ciągłemu procesowi stawania się świat widzialny. Pomiędzy tymi dwoma skrajnościami znajduje się świat bytów matematycznych.
Dla pełnego zrozumienia Platońskiej wizji rzeczywistości konieczne jest, według niektórych, wprowadzenie tzw. teorii zasad, zgodnie z którą cała rzeczywistość ukształtowana jest przez napięcie pomiędzy Jednością, a Wielkością. Sam Platon nie wspomina nauki o zasadach w żadnym ze swoich pism, ale wiemy, między innymi od jego ucznia Arystotelesa, że nauczał jej w założonej przez siebie szkole. Jedność, tożsama z Ideą Dobra stanowi ten biegun rzeczywistości, który odpowiada eleackiemu rozumieniu bytu jako jednego i niezmiennego. Zasada Wielkości – Diada tego, co wielkie i małe – jest natomiast podstawą wszelkiej zmienności, o której pouczył Platona uczeń Heraklita Kratylos. Liczby stanowią element pośredniczący między oboma biegunami.
Poziomy poznania i poziomy bytu
Chociaż Platon godził w swoim systemie intuicje Heraklita i Parmenidesa, to jednak pierwszeństwo przyznawał nauce filozofa z Elei: naprawdę poznać można tylko to, co niezmienne, a więc idee i przedmioty matematyczne. W wiecznie przepływającej rzece tego, co materialne nie można wyłowić żadnego przekonania, które można by nazwać wiedzą (episteme). Tutaj królują zmysły i rodzące się z nich mniemania (doksa).
Dwa poziomy poznania, które określił mianem wiedzy i mniemania można również podzielić.
Mniemania dzielą się na wyobrażenia (eikasia), czyli poznanie treści wrażeń zmysłowych, jak wtedy kiedy myślimy o jakimś nieistniejącym realnie przedmiocie takim jak feniks albo pegaz; oraz na wiarę, czy może raczej osąd (pistis), która jest poznaniem przedmiotów materialnych, będących źródłem wrażeń.
Również i wiedza może być dwojakiego rodzaju. Gdy dotyczy ona przedmiotów matematycznych określamy ją mianem wiedzy pośredniej (dianoia), bo dotyczy rzeczy pośredniczących pomiędzy ideami, a światem materialnym. Na tym poziomie poznajemy rzeczywistość poprzez przeprowadzenie kolejnych operacji rozumowych, takich jak dowody czy definicje. Drugim poziomem wiedzy, który jest jednocześnie najwyższym poziomem poznania w ogóle jest czyste ujęcie umysłowe – bezpośrednie ujęcie idei przez umysł. Platon określał ten rodzaj poznania greckim mianem noesis. W taki sposób dusza poznaje bezpośrednio idei w swego rodzaju pozacielesnym doświadczeniu i w taki właśnie sposób wiedza o świecie ponadzmysłowym wnika do duszy przed jeszcze przed urodzeniem, kiedy to dusza ogląda świat idei bezpośrednio. To właśnie owo oglądanie (idein) jest zarówno początkiem, jak i celem wszelkiego poznania.
Nauka o duszy
Ciało jest grobem duszy
Jak widać Platońska koncepcja bytu i poznania jest ściśle związana z jego nauką o duszy. Dla Sokratesa dusza była świadomym ja, które może być podmiotem wiedzy – w szczególności wiedzy etycznej. Platon wzbogacił tę naukę swojego mistrza wprowadzając do niej elementy zaczerpnięte orfizmu i jego zreformowanej wersji, jaką na poziomie religijnym był pitagoreizm.
Treść mitów orfickich jest dość zawikłana, ale może da się ją przedstawić w następujący sposób. Zeus i Persefona mieli syna Zegreusa później utożsamionego z trackim bogiem Dionizosem, którego ojciec przeznaczył do panowania nad światem. Dziecko zostało jednak pożarte przez zrodzonych przez Tytanów. Zeus w gniewie spalił tytanów piorunem. Ze szczątków Tytanów powstali ludzie, którzy mają w sobie zarówno cząstkę tytaniczną, jak i dionizysko-zegreusową. Element tytaniczny to ciało (soma), a dionizyjski – tchnienie, czyli dusza (psyche). Tym, który sprowadził misteryjne rytuały do Grecji miał być mityczny Orfeusz, od którego wywodzi się ich nazwa.
Platona nauka o dusz stanowi rozwinięcie fundamentalnej idei orfizmu, zgodnie z którą dusza jest uwięzionym w ciele pierwiastkiem boskim, który poprzez uczestniczenie w misteriach i kontemplację tego, co ponadzmysłowe może się wyrwać z grobu ciała (gr. soma-sema, czyli ciało-grób). Nie może tego jednak zrobić inaczej, niż przez szereg wcieleń, podczas których następuje jej stopniowe oczyszczenie. Proces oczyszczania duszy z pierwiastka cielesnego orficy obiecywali przyspieszyć przez uczestniczenie w rytuałach. Platon, podobnie jak pitagorejczycy, sposobu ma wyrwanie duszy z ciała upatruje w poznaniu, które otwiera ją na to, co ponadcielesne.
Wędrówka dusz, czyli metempsychoza
Jeżeli dusza uwieziona w ciele będzie prowadziła życie cnotliwe, jeżeli będzie uczestniczyła w oczyszczających rytuałach, jeżeli będzie oddawała się poznaniu, to będzie z woli Demiurga uwolniona od związku z ciałem. Jeżeli jednak nie będzie żyła jak należy, to będzie musiała wcielić się ponownie i to w ciało gorszego rodzaju:
Ten, kto będzie żył dobrze przez czas oznaczony, powróci mieszkać do swojej gwiazdy i będzie prowadził na niej życie szczęśliwe, podobne do życia tej gwiazdy. Przeciwnie, kto by nie osiągnął tego celu, podlega metamorfozie i w drugiej generacji urodzi się w naturze kobiecej [ups… – Męska część Redakcji SM]; potem, gdyby się nic wyzbył swej złości nawet w tym wcieleniu, będzie się zmieniał, odpowiednio do swego zepsucia, za każdym razem w laką naturę zwierzęcą, która jest podobna do jego naturalnych skłonności. Nie przestanie cierpieć w swych wcieleniach, dopóki nic powróci do pierwszego i lepszego usposobienia, nie podda się obrotowi Tego Samego i Podobnego, i nic odrzuci rozumem wielkiej masy. która się kolejno czepiała jego jestestwa masy złożonej z ognia, wody, powietrza i ziemi, masy hałaśliwej i nierozumnej, którą można opanować tylko rozumem -i nie powróci do pierwszego i najlepszego stanu.
Platon, Timajos 42b-d
Nieco odmienną koncepcję wędrówki dusz w ostatniej księdze Państwa, ale ogólny schemat jest jasny. Dusze ludzi, którzy dobrze korzystają z wcielenia odradzają się w ciałach doskonalszych, zaś kresem ich wysiłków jest wcielenie w człowieka, w którym to ciele mogą prowadzić najdoskonalszy żywot miłośnika mądrości czyli filozofa.
Trzy części duszy
Może ktoś jednak zapytać: A dlaczego dusze, które przecież mają naturę bliską bogom i temu, co idealne w ogóle muszą się wcielać? Otóż dusz ludzka nie jest czymś prostym i niezłożonym. Można w niej wyróżnić trzy zasadnicze części. Żeby te trzy części od siebie odróżnić musimy najpierw zrozumieć, że dla Greków dusza jest czymś co porusza ciało. Kamień nie ma duszy i dlatego porusza się tylko wtedy, gdy jakiś przedmiot wprawi go w ruch. Jeżeli jakieś ciało posiada duszę, porusza się samo z siebie, bez udziału siły zewnętrznej.
Idąc tym tropem, możemy powiedzieć, że obecność duszy w ciele rozpoznajemy przez poruszenia jakim podlega ciało. Poruszenia ciała są zaś trojakiego rodzaju.
Po pierwsze, nasze ciało czasem porusza się bez udziału naszej woli. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy, jak to się mówi, kiszki grają nam marsza, przez co poznajemy, że jesteśmy głodni. To szczególne poruszenie określamy mianem perystaltycznych ruchów jelit. Jest to najprostszy i najbardziej prymitywne posuszenie ciała.
Z innym rodzajem poruszenia mamy do czynienia na przykład wtedy, kiedy ktoś nas lekceważy. Czujemy, że pojawia się w ciele nowa dynamika, którą nazywamy gniewem. Jest to przykład poruszeń emocjonalnych. Są one szlachetniejsze od bezmyślnym ruchów jelit, ale i one nie są rozumne. Tym, co różni je od tamtych jest to, że chociaż same nie są rozumne, to jednaj ulegają wpływowi rozumu. Powiedzmy, że ktoś nas obrazi i jeżeli okaże się, że tym kimś jest dziecko, nie wpadamy w gniew, bo rozumiemy, że taka obrażanie się na dziecko nie ma żadnego sensu. Innym razem możemy poczuć litość wobec kogoś, kto został skazany na karę śmierci, ale po czasie dowiadujemy się, że popełnił on jakąś okrutną zbrodnię. Nasza litość znika, bo rozumiemy, że jest to sprawiedliwa kara za popełnione przestępstwo.
Co to jednak znaczy, że coś rozumiemy? Otóż rozumienie jest trzecim i najwyższym rodzajem poruszenia, jakiemu może ulegać ciało. Jest to ruch myśli. Źródłem tego ruchu jest najwyższa część duszy, która jednocześni pełni, albo powinna pełnić funkcję przewodnika, albo, jak to ujmuje Platon w Fajdorosie woźnicy. Dusza jest podobna do rydwanu zaprzężonego w dwa konie, które reprezentują nierozumne części duszy. Zadaniem woźnicy jest okiełznanie nierozumnych poruszeń ciała i kierowanie nimi w zgodzie z zasadami rozumu. Woźnica reprezentuje w tym obrazie rozumną, najwyższą część duszy.
Obraz ten pozwala zrozumieć dlaczego dusza zstępuje do ciała. Winne są temu jej niższe nierozumne części. Jeżeli rozum nie potrafi ich odpowiednio okiełznać, jeżeli nie potrafi nimi pokierować, to dusza wypada w orszaku bogów i upada w ciało, zapominając co zobaczyła, kiedy wraz z innymi duszami przemierzała Równinę Prawdy – miejsce ponadniebiańskie (hyperuranium). Uwięziona w grobie ciała musi sobie przypomnieć. Pośrednikiem między boskim światem idei a upadłymi duszami jest Eros. Kto się zakocha czuje, jak odrastają mu utracone skrzydła. Niepokój jaki ogarnia zakochanych podobny jest do niepokoju który nas ogarnia, kiedy uświadamiamy sobie, że powinniśmy pamiętać o czymś, ale jeszcze nie wiemy czym to coś jest. Miłość jest drogą, na którą musimy wstąpić, żeby uwolnić się z grobu ciała.
Polityka Platona
Koncepcja trzech części duszy jest podstawą nie tylko Platońskiej etyki, ale również jego koncepcji politycznej. Dusza każdego człowieka składa się z trzech opisanych powyżej części, ale w każdej duszy inaczej układa się równowaga pomiędzy tymi częściami. Ludzi można podzielić na trzy grupy w zależności od tego, który rodzaj duchowych poruszeń w nich dominuje. Są ludzie, którzy ponad wszystko przedkładają przyjemności cielesne. Ich życie duchowe kręci się wokół przyjemności, które przedkłada ponad wszystko. Nie interesuje go nic, poza przyjemnościami. Celu swojej egzystencji upatruje w wieczornym oglądaniu telewizji z pudełkiem pizzy na stole. Kolejny typ ludzki to człowiek, który szuka nie rozkoszy, ale zaspokojenia ambicji. Jest szczególnie wrażliwy na swoje miejsce w hierarchii. Platon określa ten typ mianem „strażnika” – kogoś kto będzie wypełniał postawione przed nim zadania i służył porządkowi społecznemu, bo tylko w dobrze funkcjonujące społeczeństwo może dać mu to, czego najbardziej pragnie: zaspokojenie ambicji. Walczyć o miejsce w hierarchii społecznej można tylko wtedy, kiedy taka hierarchia istnieje, jeżeli istnieje drabina, po której człowiek ambitny może się wspinać. Wśród strażników są tacy, którzy nadają się do rozkazywania i tacy, którzy powinni rozkazy wykonywać. Ci, którzy najbardziej ukochali państwo i mają słuszne mniemania na temat tego, co jest dla niego największym dobrem powinni rozkazywać. Tworzą oni ostatnią klasę, którą Platon ostatecznie utożsami z filozofami. Oto słynny fragment z Państwa, w którym Platon wkłada w usta Sokratesa swój pogląd na te sprawę:
Jak długo […] albo miłośnicy mądrości nie będą mieli w państwach władzy królewskiej, albo ci dzisiaj tak zwani królowie i władcy nie zaczną się w mądrości kochać uczciwie i należycie, i pokąd to się w jedno nie zleje: wpływ polityczny i umiłowanie mądrości – a tym licznym naturom, które dziś idą osobno, wyłącznie tylko jednym albo wyłącznie drugim torem, drogi się nie odetnie, tak długo nie ma sposobu, żeby zło ustało,[…] nie ma ratunku dla państw, a uważam, że i dla rodu ludzkiego.
Prawdziwy miłośnik mądrości jest tym, który powinien rządzić. Nie jest przy tym istotne, czy filozof zostanie królem, czy król filozofem. Państwo idealne jest państwem rządzonym przez mądrość. Kto jej służy, ten zasługuje na wszelkie zaszczyty.
Idealny ustrój państwowy jest w istocie tym samym porządkiem, który odnaleźliśmy w ludzkiej duszy. Państwo jest według słów Platona „Wielkim Człowiekiem” i tak jak w pojedynczym człowieku pierwiastek rozumny powinien przewodzić i rządzić pozostałymi nierozumnymi elementami, tak w państwie ci, u których rozum przeważa nad innymi skłonnościami, powinni przewodzić tymi, którzy ulegają impulsom pochodzącym od niższych części duszy.
Aby idealny ustrój państwowy mógł się wytworzyć i trwać, państwo swoje siły w coś, co określilibyśmy dzisiaj mianem inżynierii społecznej. Jej pierwszym składnikiem jest eugenika, która polega na takim dobieraniu par małżeńskich, które pozwoli na wyhodowanie jak największej ilości obywateli dobrej jakości. Państwo nie może sobie pozwolić na chaos w tej dziedzinie, który pojawi się nieuchronnie, jeżeli pozostawi się ludziom swobodę wyboru partnera życiowego. Małżeństwa mają być wspierane i organizowane przez państwo poprzez system pozornego losowania. Każdy sądził będzie, że wybór partnera pochodzi z losowania, podczas gdy jego wynikami w tajemnicy zarządzać będzie aparat państwowy.
Małżeństwo, podobnie jak własność prywatna, będą dotyczyły jedynie ludzi z najniższe klasy społecznej. Będą oni mogli w stosunkach małżeńskich i gromadzeniu pieniędzy znaleźć przyjemność, które szukają. Klasa strażników i filozofów rządzić się będzie zasadami komunistycznymi. Zarówno dobra jak i małżonki będą tutaj wspólne.
Ta ostatnia uwaga mogłaby podsunąć komuś myśl, że Platon idąc za utartym w jego czasach poglądem uważał, że kobieta jest pośledniejszym rodzajem człowieka i że dla kobiet nie ma miejsca w klasach wyższych. Sprawy mają się jednak zupełnie inaczej. Platon uznaje pełną równość płci i zaleca stosowanie tych samych środków wychowawczych wobec kobiet i mężczyzn. Jeżeli znajdzie się jakaś kobieta, która nadaje się na wojownika, powinna ćwiczyć się w sztuce wojennej razem z mężczyznami. Jeżeli jakaś kobieta będzie wykazywała zdolności filozoficzne, powinna rządzić razem z mężczyznami. Platon, jak widać, jest filozofem, jak na swoje czasy bardzo postępowym. Nie ma w jego państwie idealnym ani nierówności płci, ani niewolnictwa. Każdy robi to, do czego predysponuje go jego natura duchowa i każdy otrzymuje takie miejsce w społeczeństwie, do jakiego dają mu prawo jego zalety. Na tym właśnie polega sprawiedliwy ustrój społeczny.